AKTUALNOŚCI

wtorek, 07 listopad 2023 20:10

Za tydzień zagramy o medale w trzeciej lidze!

Napisał

Siódma kolejka miała być ta ostatnią. Tą w której będą najważniejsze mecze. Mecze rozstrzygające. Niestety nie było tak jak sobie zaplanowaliśmy. Liga musi zagrać o tydzień dłużej a emocje które były zaplanowane na 5 listopada delikatnie mówić lekko się rozmyły. Mimo wszystko postaramy się oddać choć ciut emocji które rosły wraz z kolejnością spotkań w trzeciej lidze.

Cały ten dzień nie był strzeleckim festiwalem. Trzecia liga natomiast pobiła rekord rekordów w tej kwestii. Tylko osiemnaście goli strzelonych w czterech spotkaniach. Szok! Jest to najniższy wynik przypadający na ligę w tym roku kalendarzowym. A za tydzień czeka nas normalna kolejka która może jeszcze ten rekord podkręcić!

SOWARD Wołomin – Netservis Dobczyn

To było pierwsze spotkanie w historii obu drużyn, które obie zapragnęły zapisać na kartach swojej rywalizacji. Pierwsze 10 minut meczu były zdecydowanie pod dyktando Soward Wołomin. Przewaga była widoczna, a wynikiem tego były dwie bramki zdobyte przez Mateusza Trabińskiego. Pierwszy gol padł na początku spotkania, a drugi po chwili. Wydawało się, że Soward kontroluje grę. Jednak na drugiego gola Soward odpowiedział Netservis Dobczyn, gdy Cinek przechwycił odbitą przez Łukasza Trabińskiego piłkę i skierował ją do bramki. Czym dalej w mecz, tym lepiej wyglądał Netservis, tworząc więcej akcji i starając się przejmować inicjatywę. W 18. minucie Soward powiększył swoje prowadzenie, kiedy Mateusz Jaczewski zdobył bramkę, podnosząc wynik na 3-1. To był ważny moment w meczu, który lekko podciął skrzydła ekipie z Dobczyna. W drugiej połowie Soward kontynuował swoją grę, koncentrując większość podań na Mateuszu Trabińskim, który utrzymał piłkę i dostarczał ją do kolegów z drużyny. Netservis miał swoje okazje i próbował odrobić straty, zwłaszcza po wejściu Milosza Kozaka, który ożywił grę swoją obecnością na boisku. Netservis stworzył kilka sytuacji, zarówno z akcji, jak i piłek stojących, ale niestety brakowało precyzji w wykończeniu. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5-1 na korzyść Soward Wołomin, a Netservis Dobczyn nie zdołał odrobić strat.

Czarna Wataha – FC Pepinos

Po tym meczu pewnie niewielu spodziewało się takich emocji! Czarna Wataha przed meczem uchodziła za wyraźnego faworyta. Niestety już od pierwszych minut jej kurs topniał niczym kurs bitcoina. Czym dalej w las tym było ciężej ponieważ w bramce hiszpańskich ogórków rozkręcał się Krystian Rachubka! Warto wspomnieć, że po jego przeciwnej stronie zagrał jego brat – Gracjan Rachubka. Nie będziemy wnikać jak smakował ich wspólny obiad tego dnia. Mecz od pierwszych minut ułożył się świetnie dla Pepinos – druga minuta i szybko zdobyta bramka przez Damian Zaręba była tylko przedsmakiem kolejnych wydarzeń! Wataha nie czekała na odrabianie strat i rzuciła się do ataków. Bramkę kontaktową w dziewiątej miuncie zdobył Pachulski po podaniu Pszczółkoskiego. Po tej bramce kontaktowej Wataha była chyba pewna, że teraz to już pójdzie z górki. Nic bardziej mylnego! Pepinos dalej kontynuował dobrą i pewną grę. Zaowocowało to dwoma bramkami w pierwszej połowie i na przerwę Pepinos schodził przy wyniku 2-3 dla siebie! Już po pierwszych 25 minutach wielkie brawa zebrał Rachubka w ich bramce! Zebrał kilka piłek które w naszych oczach były praktycznie pewniakami. Świetna gra na linii i pewne interwencje przy strzałach – ten element królował przez większość meczu w jego wykonaniu. W drugiej odsłonie nadal oglądaliśmy mocne oblężenie bramki Pepinos! W 30 minucie Pszczółkowski zdobył bramkę wyrównującą stan rywalizacji. Od tego momentu rozpoczął się wyścig z czasem. Wyścig o punkty! O pozostanie w grze o medale! Udało się to finalnie w ostatnich ośmiu minutach. Bramki na wagę trzech punktów zdobył Pszczółkowski i Pachulski. Wataha w grze! Watah z trzecią wygraną z rzędu!

Zielona Furia – Black Horses

Po dwóch ciekawych widowiskach przyszła pora na mecz o którym pewnie chciałbym szybko zapomnieć. Wraz z załamaniem pogody na tłuszczańskim obiekcie przy Łąkowej przyszło załamanie sportowe. Zielona Furia, która nie zdobyła jeszcze punkty w tej edycji podjęła Black Horses czyli brązowego medalistę ostatniej edycji. Mecz był bardzo ciężki do oglądania. Sporo walki fizycznej pomiędzy obiema ekipami spowodowała, że mecz był dość ciężki do oglądania. Jedyna bramka jaka padła w tym meczu była autorstwa Krzyśka Smolika, który jak sam przyznał – żeby bolały od oglądania meczu. Zielona Furia odniosła piątą porażkę choć kolejny raz zaprezentowali się naprawdę dobrze! problemem nie jest ich gra, problemem jest chęć wejścia z piłką do bramki przeciwnika. Widać u nich ogromną determinację. Być może to jest sporym problemem. Przed nimi jeszcze dwa mecze do rozegrania – jeden zaległy i ten z piątej kolejki.

Kultywator – Iskra Jasienica

Po bardzo słabym meczu Furii z Horses czas na szlagier, który miał podreperować nasze humory i spowodować by krew płynąca w naszych żyłach ciut przyspieszyła! Tak też było! Dobre meczycho przez duże M! Można śmiało napisać, że hit nie zawiódł! Mecz spokojnie mógł być rozgrywany na szczeblu wyższym. Bardzo dużo piłkarskiej jakości z obu stron które oglądamy od pierwszej kolejki. Kultywator rozpoczął mecz agresywnie. Bardzo zmotywowani. Dynamiczni. Wyraźnie o tempo szybsi niż rywal. Od pierwszych minut chcieli zaznaczyć swoją przewagą. Iskra natomiast spokojnie cofnęła cały zespół. Czekała na rywala i chciała wykorzystać szybkiego Stańczaka lub Sienkiewicza w kontrach. Czasami zespół z Jasienicy rozgrywał mecz z trójką obrońców – z przodu osamotniony Suchodolski, łącznikiem między tymi dwiema formacjami był Stańczak w dość nietypowej dla siebie roli. Tu zabrakło Sroki, który fajnie radzi sobie na tej pozycji a dodatkowo ma sposobność do przedryblowania rywala. W całym meczu więcej sytuacji bramkowych miał zespół Kultywatora. Na posterunku jednak czuwał Trojanek, który kilkakrotnie ratował swój zespół z opałów. Iskra nie ryzykowała odważnymi atakami, czekała na swoją okazję – tu było widać ich ogromne doświadczenie. Z perspektywy kibica dało się wyczuć, że to bardziej zależy Kultywatorowi na dobrym wyniku. To oni parli i presowali rywala. Iskra bardzo dobrze się ustawiała i wybraniała bramkowe akcje. Gdy już wiele wskazywało, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, sprawy w swoje ręce postanowiła wziąć stara gwardia Iskry – Grabowski i Migdalski. W 44 minucie padał pierwsza bramka, gdzie w pole karne świetnie zabrał się z piłką nieudolnie wybitą przez Pogorzelskiego  – Migdalski Robert! Zrobił to w swoim stylu – piłka nie była łatwa, nie było prosto opanować tę piłkę. Zgrał piłkę klatą, tym samym ustawił sobie ją na strzał – taki w stylu woleja – posłał piłkę w bramkę i Stefanczuk bez szans! Ależ wybuch radości na jego twarzy! A to nie koniec jego festiwalu – bo to oto przychodzi minuta 46 i ponownie Migdalski w roli głównej! Kultywator rzucił wszystko na wygraną. Wyszedł bardzo wysoko. Stefańczuk zaczął grać przy linii rozdzielającej połowy i to miała swoje reperkusje… piłka po jednym ze strzałów niefortunnie pofrunęła do Bogdana, ten lekko spanikował, minął się z piłką – a tam właśnie jak grzyb po deszczu wyrósł nagle Migdalski! Poszedł jak dzik w żołędzie. Wiedział, że nikt mu tego nie zabierze. To jego mecz i to on daje Iskrze drugiego gola na wagę złotego medalu! Wynik ostateczny 2-1 dla Iskry. Kultywator bramkę honorową zdobył tuż przed ostatnim gwizdkiem. Mecz palce lizać! Gratuluje obu ekipom za świetne emocje i piękne widowisko!

Czytany 365 razy

Skomentuj

Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.

Wybierz kategorię

Najnowsze

 

Sponsor generalny

 

Partnerzy

Kontakt

Lokalizacja: 05-240 Tłuszcz, ul. Łąkowa 1

Email: kontakt@ligabobra.pl

Telefon: 603-077-025

Website: www.ligabobra.pl

Zostaw do siebie kontakt

Zarejestruj się, aby otrzymywać e-mail z najnowszymi informacjami.
© Liga Bobra. All Rights Reserved. Designed By BTKSYSTEMS
Właścicielem marki Liga Bobra jest FranMari Group